O Dolinie Pięciu Stawów słyszał zapewne każdy, niezależnie od tego czy po górach kiedykolwiek chodził czy nie. Nie jest to zresztą bardzo dziwne, bo trzeba otwarcie przyznać, że jest to jedna z najpiękniejszych, jeśli nie faktycznie najpiękniejsza dolina w polskich Tatrach. Zaproponowana przeze mnie trasa oferuje w zasadzie wszystko. Są tu piękne widoki i wysokogórskie panoramy. Jest wodospad - największy w Tatrach, są też i jeziora - w tym to w Tatrach najgłębsze. No i są schroniska, a szlaki prowadzące do schronisk też wydają się być zawsze nieco bardziej atrakcyjne od pozostałych.
Propozycja trasy: Palenica Białczańska - Wodogrzmoty Mickiewicza - Dolina Roztoki - Wielka Siklawa - Dolina Pięciu Stawów Polskich - Świstówka Roztocka - Morskie Oko - Wodogrzmoty Mickiewicza - Palenica Białczańska
Długość trasy: ok. 33,5 km
Czas wyprawy (sam przemarsz): ok. 9:10 h (oczywiście mowa o lecie)
Do Doliny Pięciu Stawów Polskich, potocznie zwanej "Piątką" dostać się można na kilka sposobów i wycieczkę oczywiście ułożyć różnie. Moja propozycja to dość długa pętla, której trasa wiedzie z Palenicy Białczańskiej najpierw Drogą Oswalda Balzera w kierunku Morskiego Oka, za Wodogrzmotami Mickiewicza odbijając w Dolinę Roztoki i kierując do Wielkiej Siklawy. Dalej prowadzi obok Wielkiego i Przedniego Stawu Polskiego Doliną Pięciu Stawów Polskich aż do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Aby osiągnąć schronisko Morskie Oko wiedzie przez Świstową Czubę i Świstówkę Roztocką. Natomiast powrót do Palenicy Białczańskiej Doliną Rybiego Potoku już od Włosienicy pokrywa się z trasą fasiągów wożących turystów.
WODOGRZMOTY MICKIEWICZA
Początek wędrówki, a więc odcinek od Palenicy do Wodogrzmotów Mickiewicza prowadzi po asfalcie. Jest więc wyjątkowo łatwy i co tu dużo mówić, technicznie po prostu nudny. Natomiast co do widoków, to wszystko zależy od zastanej pogody. Przy takiej jak moja - czyli mgła gęsta i biała jak mleko, nie widać rzecz jasna nic. Jednak gdyby aura była nieco lepsza, to po lewej stronie spomiędzy drzew - dodać trzeba, że drzew z uwagi na swój stan wyglądających wyjątkowo żałośnie - można podziwiać przebijające się szczyty Gerlacha, Młynarza, Wysoką oraz Rysy. Szlak wiedzie bowiem tuż obok granicznego potoku Białka, po którego słowackiej stronie znajduje się malownicza Dolina Białej Wody, z takimi tatrzańskimi hiciorami właśnie. Dojście do Wodogrzmotów zajmuje ok. 0:50 h. Tuż przed samymi wodospadami mija się punkt informacyjny, który utworzono w tzw. Dróżnikówce należącej do TPN.
Same Wodogrzmoty są dość ciekawą atrakcją, jednak nie do końca widoczną. To zespół wodospadów utworzonych z trzech większych i kilku mniejszych kaskad (o wysokości od 3 do 10 m) na Potoku Roztoka wypływającym z Pięciu Stawów Polskich, ok. 1 km od jego ujścia do Białki. Z kamiennego mostu wybudowanego w 1900 r. dobrze widać jedynie Pośredni Wodogrzmot i jak dobrze poszukać to nieco Wyżni. Niżni jest poniżej mostu i jest stąd zupełnie niedostępny. Co do samego nazewnictwa to początkowo pierwotną nazwą był Grzmot - od uderzeń wody spływającej po kaskadach - zamieniony później na Wodogrzmot. Mickiewicza dodano dopiero w 1891 roku na pamiątkę sprowadzenia rok wcześniej prochów wieszcza na Wawel. Jest to o tyle kontrowersyjne, że powszechnie wiadomo, że sam Mickiewicz nie tylko tego miejsca, ale Tatr raczej w ogóle nigdy nie odwiedził.
DOLINA ROZTOKI
Można uznać, że właściwa trasa zaczyna się dopiero za Wodogrzmotami. Do "Piątki" dochodzi się Doliną Roztoki zielonym szlakiem w około 2:10 h. Przynajmniej teoretycznie. To wąska i głęboko wcięta dolina odgałęziająca się od Doliny Białki. Razem z Doliną Pięciu Stawów Polskich - która stanowi jej górną część - mają długość ok. 7,5 km. Moim osobistym zdaniem to jedna z najpiękniejszych dolin jakie miałam okazję przemierzyć. Choć początkowo faktycznie nie wygląda zbyt zachęcająco. Chore i powalone przez lawiny drzewa straszą swoimi uschniętymi kikutami. A i pierwsze strome podejście po kamieniach też może nieco odstraszyć. Początkowy fragment ścieżki wiedzie pośród lasu. Sporo tu wystających głazów i drobnego skalnego rumoszu.
Dalej jest jednak zdecydowanie lepiej. Po prawej stronie zbocza doliny tworzy wschodnia grań Świnicy na odcinku od Koziego Wierchu po północno-wschodnią grań Wołoszyna, natomiast po lewej stronie grań Opalonego Wierchu. Piękne widoki zaczynają się roztaczać mniej więcej od Polany Nowa Roztoka, gdzie za sprawą pozostawionego tu szałasu jest jedno z pierwszych dogodnych miejsc na chwilę odpoczynku. Szałas ten, wyremontowany w 1968 roku, jest zresztą pamiątką po pasterskich czasach. Właśnie tu odpoczywali pasterze i ich owce pędzone na wypas do Doliny Pięciu Stawów przez pastwisko przejściowe w Dolinie Roztoki. Pasły się tu również krowy. Obszar obu dolin wchodził w skład Hali Pięć Stawów. Dziś jednak jest to już tylko historia, a coraz bardziej zarastająca polana utraciła swój pierwotny charakter.
Nieco dalej kończy się las, nachylenie szlaku łagodnieje, ścieżka staje się szersza i górskie panoramy otwierają się już w całej swojej okazałości. Jako pierwsza pojawia się na horyzoncie po prawej stronie Buczynowa Strażnica, jedna z turni w północno-wschodniej grani Koziego Wierchu. Po przeciwnej stronie, z tyłu, można dostrzec Havran (Hawrań) w słowackich Tatrach Bielskich oraz Holicę (Golicę Jaworzyńską) w słowackich Tatrach Wysokich. Natomiast z lewej strony wyłaniają się trawiaste zbocza Opalonego Wierchu i Świstowa Czuba. Gdyby nie mgła, jaka towarzyszyła mi podczas pierwszych godzin tej wycieczki, to widoki byłyby jeszcze piękniejsze.
W dolinie do wysokości ok. 1370 m n.p.m. rośnie las świerkowy, który wyżej przechodzi w bór limbowy poprzetykany modrzewiem. Wiek wielu świerków przekracza 300 lat, a niektórych nawet 400 lat. Nie jest to może zatem wybitny relikt, ale na pewno interesująca ciekawostka przyrodnicza. Zbocza ciągnących się wzdłuż doliny grzbietów przecinają liczne żleby, z których wiosną aż do dna doliny schodzą lawiny. Sporo tu też rosnących kosówek. W żlebach i poniżej nich znajdują się osypiska piargów. Lasy poszarpane są pasami lawinisk, których efekty działań widać nawet na drzewnych kikutach rosnących tuż obok ścieżki - wyglądają one jak połamane zapałki. Grzbiety przecinają również doskonale widoczne urwiska skalne.
Potężny grzbiet Wołoszyna porośnięty jest borem limbowym - to właśnie tu znajduje się najwyżej położona w polskich Tatrach lokalizacja limby, a w uroczysku Sywarne jest stanowisko około 30 starych modrzewi. Niegdyś granią Wołoszynów prowadził pierwszy odcinek wyznaczonego w latach 1903-1906 przez księdza Walentego Gadowskiego, Jakuba Gąsienicę Wawrytko, Klemensa Bachledę i kilku innych górali szlaku Orlej Perci. Jednak już w 1932 roku podjęto decyzję o skasowaniu (likwidacji oznaczeń) szlaku na odcinku od Krzyżnego do Polany pod Wołoszynem. Dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego cały teren masywu objęto w 1936 roku ochroną ustanawiając rezerwat przyrody, a w 1956 roku rezerwat ścisły. Dziś jest tu ostoja niedźwiedzi, kozic i świstaków.
Podnóża południowego zbocza Koziego Wierchu opadające do Doliny Roztoki urywają się dwiema skalnymi grzędami. Zwane są one Wyżnie Rzędy i Niżnie Rzędy - to właśnie tu, pośród kosodrzewiny wyznaczony jest żółty szlak prowadzący do przełęczy Krzyżne.
Pod granią Koziego Wierchu, Granatów i Buczynowej Turni widać polodowcowy kocioł. To Buczynowa Dolinka, która jest tak zwaną doliną wiszącą. Jej dno pokrywają głazy i piargi, a w niecce gromadząca się okresowo woda tworzy Buczynowy Stawek. Niegdyś dolinka ta wchodziła w skład Hali Pięciu Stawów i wypasano na niej owce.
Na niewielkim potoku wypływającym z progu Dolinki Buczynowej na wysokości ok. 1550 m znajduje się dość duży wodospad Buczynowa Siklawa, który spływa wieloma strugami z tegoż progu. Malowniczości niewątpliwie dodaje mu położenie w otoczeniu soczyście zielonej kosówki, które sprawia, że jest on doskonale widoczny na jej tle.
Obok szlaku, niemal na całej jego długości - raz z prawej, raz z lewej jego strony - dnem doliny płynie Potok Roztoka, wypływający z Wielkiego Stawu Polskiego, który nieopodal niego tworzy najwyższy polski wodospad, Siklawę. Na potoku działa niewielka elektrownia wodna, która zaopatruje schronisko w D5SP w prąd, a na przełęczy, przy żlebie, zainstalowano urządzenie wyciągowe łączące ją z drogą w Dolinie Roztoki, które ułatwia dostarczanie zaopatrzenia do niego. Nieco dalej, przy tak zwanych Rzeżuchach znajduje się rozdroże szlaków. W lewo, ostro pod górę, odchodzi czarny szlak prowadzący bezpośrednio pod Niżną Kopę, którą licznymi zakosami trawersuje w prawo, wprost do schroniska nad Przednim Stawem. Jest to zalecany zimowy wariant przejścia do Doliny Pięciu Stawów, kiedy występuje oblodzenie na podejściu koło Siklawy i z powodu zalegającego śniegu spodziewane jest zagrożenie lawinowe.
Droga, pomimo tego, że prowadzi doliną, to niemal cały czas wznosi się ku górze (choć z różnym nachyleniem). W zasadzie od Polany Nowa Roztoka wędrujemy szerokim i stosunkowo wygodnym traktem. Mniej więcej od skrzyżowania z czarnym szlakiem aż do Wrótek - tj. niewielkiego skalnego siodełka nieopodal Wielkiej Siklawy, trasa ulega zmianie. Ścieżka mocno się zwęża, a podejście staje się zdecydowanie bardziej strome. Znaczne nachylenie utrzymuje się niemal do skrzyżowania z niebieskim szlakiem, choć droga z wąskiej staje się rozleglejsza.
WIELKA SIKLAWA
Wielka Siklawa to największy wodospad w Tatrach i jednocześnie najwyższy w Polsce. Woda opada tu z wysokiego na 65-70 m progu skalnego ściany stawiarskiej, oddzielającego Dolinę Pięciu Stawów Polskich i Dolinę Roztoki. Najczęściej obserwować można dwie duże i jedną mniejszą strugę - choć bywa, że jest ich więcej - to wszystko zależy od ilości wody w stawach, które zasilają wodospad. Sama wysokość Wielkiej Siklawy to sprawa zresztą dość sporna. Wg Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej napisanej przez małżeństwo Paryskich jest to ok. 40 metrów, sam Witold Paryski w przewodniku Tatry Wysokie podaje, że są to 64 metry, natomiast za przewodnikiem Tatry Polskie Józefa Nyki należałoby uznać wartość 70 metrów.
Niemniej, niezależnie od powyższych wątpliwości, trzeba przyznać, że wodospad jest imponujący, zwłaszcza w słoneczne dni, kiedy rozpryskujące się kropelki wody tworzą na tle pogodnego nieba tęczę. Niemal zawsze jest tu sporo turystów i samotne delektowanie się widokami właściwie niezależnie od pogody, rzadko kiedy jest możliwe.
Dalej szlak prowadzi niemal do samego progu doliny po śliskich i dość stromych wygładzeniach polodowcowych, tzw. Danielkach. Nie jest to odcinek długi, ale wymagający sporej uwagi. Przy dobrej pogodzie i widoczności nie powinien sprawić szczególnych problemów, jednak przy gorszych warunkach atmosferycznych warto przemyśleć trasę.
DOLINA PIĘCIU STAWÓW POLSKICH
Od Siklawy do Doliny Pięciu Stawów jest już bliziutko. Podejście jest krótkie, choć strome. Przekroczenie progu doliny daje imponujący efekt i otwiera wspaniały widok zarówno w głąb doliny jak i na otaczające ją szczyty. Wychodzi się na wprost Wielkiego Stawu, najgłębszego i najdłuższego jeziora w Tatrach. Przy drewnianym mostku przerzuconym przez Potok Roztoka znajduje się rozwidlenie szlaków. Niebieski prowadzi w górę na Przełęcz Zawrat i w dół do Morskiego Oka, żółty natomiast do Przełęczy Krzyżne. To również tutaj jest jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc całej doliny. To zanurzona w stawie skała, będąca pozostałością moreny czołowej, zwana Kamyczkiem - obowiązkowa miejscówka na pamiątkowe zdjęcie.
Dojście do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów z tego miejsca zajmuje około 0:10 h. Szlak biegnie wygodnym, kamiennym chodnikiem obok Małego Stawu Polskiego i Przedniego Stawu Polskiego. Przy tym pierwszym stoi drewniany budynek wybudowany po wojnie jako schronisko, pełniący obecnie rolę strażnicówki TPN. Przy tym drugim natomiast jest obecne schronisko PTTK - piąte w historii tej doliny. Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich jest zresztą najwyżej położonym schroniskiem w Polsce (1670 m) i jedynym po polskiej stronie Tatr, do którego nie można dowieźć zaopatrzenia samochodem (stąd stacja wyciągowa, którą mija się nieco wcześniej).
Dolina Pięciu Stawów Polskich - pierwotnie nazywana doliną Pięciostawy - to dolina polodowcowa. Co za tym idzie, wszystkie znajdujące się na jej obszarze jeziora są jeziorami polodowcowymi, które wypełniają kotły, rzecz jasna polodowcowe. Ciekawostką dla niektórych może być pewnie to, że w Dolinie Pięciu Stawów Polskich stawów jest tak naprawdę sześć: Wielki Staw Polski, Mały Staw Polski, Przedni Staw Polski, Czarny Staw Polski, Zadni Staw Polski i Wole Oko. To ostatnie jest jednak niewielkim jeziorkiem okresowym, które pojawia się pomiędzy Czarnym i Zadnim Stawem w Dolince pod Kołem, dlatego nie uwzględnia się go w nazwie. Zadni Staw jest drugim, po Zadnim Mnichowym Stawku najwyżej położonym jeziorem w Polsce (1890 m). A dlaczego właściwie wszystkie jeziora i sama dolina mają przymiotnik "polski"? Otóż aby odróżnić naszą dolinę od tej po słowackiej stronie. Nasi sąsiedzi również mają Dolinę Pięciu Stawów, tyle, że Spiskich - i też podobnie jak u nas z ich liczeniem im nie poszło. Tu jednak różnią się od nas, u Słowaków doliczono się bowiem dwóch okresowych stawków.
Topograficznie Dolina Pięciu Stawów Polskich stanowi odgałęzienie Doliny Białki i górne piętro Doliny Roztoki. Oddzielona jest od niej wysoką ścianą stawiarską, z której spływa opisany wyżej wodospad Wielka Siklawa. Dolinę otacza główna grań Tatr na odcinku od Świnicy do Gładkiego Wierchu, Kotelnica i Liptowskie Mury aż do Szpiglasowego Wierchu, Miedziane aż po Opalone, Świstowa Czuba oraz wschodnia grań Świnicy od Świnicy aż po Kozi Wierch. W górnych piętrach znajdują się doliny zawieszone: Pusta Dolinka i Dolinka pod Kołem.
W zboczach Miedzianego - jak sama nazwa wskazuje - w XVIII wieku prowadzono prace wydobywcze rudy miedzi. Był to również teren wykorzystywany do wypasu owiec. Od 1956 roku cały obszar Miedzianego znajduje się w strefie ochrony ścisłej.
Poza jednym modrzewiem rosnącym przy Wielkim Stawie Polskim, w dolinie nie ma drzew. Głównymi roślinami ją porastającymi są kosodrzewiny i rośliny alpejskie, w tym również te rzadkie - więcej o roślinach tatrzańskich przeczytasz TUTAJ. Dziś obszar doliny to ostoja dzikich zwierząt. Spotkać tu można świstaki, kozice, a nawet niedźwiedzie. Do lat 60-tych XX wieku odbywał się tu wypas owiec i krów - dolina wchodziła w skład Hali Pięć Stawów. Przy północno-zachodnim brzegu Wielkiego Stawu, stoi zabytkowa kamienna koliba z drewnianym, spadzistym dachem. Jest to najstarszy zachowany tego typu budynek w Tatrach, datowany jest na XVII wiek.
ŚWISTÓWKA
Krajoznawczo miejsce to oferuje naprawdę wspaniałe wrażenia. Ze Świstowej Czuby i Świstówki Roztockiej na północ i północny-wschód rozciągają się rozległe widoki na potężny masyw Wołoszyna, Dolinę Pięciu Stawów Polskich i Dolinę Roztoki z zawieszoną wysoko Dolinką Buczynową oraz Tatry Bielskie. Wraz ze wzrostem wysokości pięknie widać stąd Orlą Perć, a wśród niej Kozi Wierch. Na południe i południowy-zachód doskonale prezentuje się Kotelnica, Szpiglasowy Wierch, Opalony Wierch i Miedziane. Jest to również jedno z niewielu miejsc, jeśli nie jedyne, z którego można w jednym pionowym kadrze uchwycić aż cztery spośród pięciu Stawów Polskich. Widać stąd Czarny, Wielki, Mały oraz Przedni Staw Polski. Niewidoczny jest tylko Zadni. Zaś z punktu widokowego na zakręcie jest jeden z najlepszych widoków na Morskie Oko i Dolinę Rybiego Potoku. Dostrzec stąd można też Rysy.
MORSKIE OKO
Morskie Oko, przez górali nazywane wcześniej Białym Stawem, to największe jezioro w Tatrach, które położone jest w Dolinie Rybiego Potoku u stóp Mięguszowieckich Szczytów. To absolutny hit jeżeli chodzi o tatrzańskie wycieczki. Słyszał o nim każdy, niezależnie od tego czy w górach kiedykolwiek był czy nie. Dostać się tu też może każdy, choć może niekoniecznie trasą z Doliny Pięciu Stawów Polskich. Jest doceniane za swoje walory przyrodnicze nie tylko w Polsce, ale również na świecie. Dowodem na to niech będzie fakt, że w 2014 roku właśnie Morskie Oko znalazło się na liście pięciu najpiękniejszych jezior świata, stworzonej przez dziennikarzy The Wall Street Journal obok amerykańskiego Lake Powell, kenijskiego Nakuru, szwajcarskiej Lucerny i finlandzkiego Saimaa. Przyznam, że według mnie zdecydowanie piękniejsze by było, jakby wokoło kręciło się mniej ludzi, no ale z tym niewiele można zrobić, zwłaszcza, że sama idąc tam, jestem też jedną z tych osób z tłumu, na które zapewne inni narzekają. Obiektywnie trzeba jednak o tym wspomnieć, bo bardzo trudno jest się napawać pięknem natury i wspaniałym widokiem, gdy widok ten przesłaniają ludzkie głowy. Niemniej, przy sprzyjających okolicznościach nad Morskim Okiem może być naprawdę przyjemnie. Czego oczywiście sobie i wszystkim innym życzę.
Spod brzegów tego jeziora ładnie widać charakterystyczną iglicę Mnicha, Mięguszowieckie Szczyty i Rysy. Zresztą co tu dużo mówić, krajobrazy stąd są niewątpliwie bardzo przyjemne dla oka i widać stąd naprawdę wiele.
Co do samego jeziora, to podobnie jak wszystkie inne jeziora widziane podczas tej wycieczki tak i to jest pochodzenia polodowcowego i wypełnia swoimi wodami polodowcowy kocioł - Kocioł Morskiego Oka. Ma głębokość nieco ponad 50m. Jego kształt jest owalny, zaburzony nieco stożkami usypiskowymi u wylotu większych żlebów. Bezpośrednią okolicę jeziora porasta kosodrzewina i okazałe limby oraz wiele roślin tatrzańskich - w tym te rzadkie. Morskie Oko jest naturalnie zarybione pstrągiem - co jest wyjątkiem, gdyż większość jezior tatrzańskich zarybiona jest sztucznie. Stąd zresztą pochodzi jego potoczna nazwa - Rybie Jezioro lub Rybi Staw.
Spośród wielu ciekawostek tego terenu warto wspomnieć o jednej szczególnej. Ponad jeziorem, wśród masywów Mięguszowieckich Szczytów zalega tzw. Lodowczyk Mięguszowiecki - ulokowany w Bandziochu, tj. Mięguszowieckim Kotle. Jest to szczątkowy lodowiec, który składa się z płatów wieloletniego śniegu, który jest całoroczny i nie topnieje nawet latem. W Tatrach jest ich co najmniej kilkadziesiąt a po polskiej stronie najliczniej występują właśnie w Dolinie Rybiego Potoku. Jednak to Lodowczyk Mięguszowiecki jest największym spośród nich. Czas całkowitej wymiany lodu zajmuje w nim około 150 lat, co oznacza, że taki wiek mają najstarsze jego części.
Przez nieco ponad sto lat Morskie Oko było własnością prywatną (najpierw Emanuela Homolacsa, a po nim Władysława Zamoyskiego). Samo jezioro i przyległy do niego teren był niegdyś obiektem międzynarodowego sporu między Galicją, będącą wówczas częścią austriackiej części Austro-Węgier, a Węgrami. Obszar o jaki toczył się zatarg był własnością hrabiego Zamoyskiego. Spór zakończył dopiero wyrok sądu polubownego w Grazu. Podczas rozprawy interesy Galicji i hrabiego Zamoyskiego reprezentował prawnik Oswald Balzer, na którego cześć nazwano później drogę prowadzącą wtedy i obecnie nad Morskie Oko. Galicja domagała się zachowania dotychczasowej granicy, przebiegającej z Rysów granią Żabiego do połączenia Rybiego Potoku z Białą Wodą. Węgrzy natomiast chcieli wytyczenia granicy z Rysów przez Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko wzdłuż Rybiego Potoku do jego połączenia z Białą Wodą. W 1902 roku sąd przyznał ostatecznie Galicji prawa do spornego terytorium. Po I wojnie światowej, kiedy Polska w końcu odzyskała niepodległość, wzdłuż ustalonej przez powyższy sąd granicy wytyczono również granicę polsko-czechosłowacką, która obecnie jako polsko-słowacka obowiązuje do dzisiaj. Bez wątpienia więc wynik tamtego sporu miał zasadnicze znaczenie również później.
Obok jeziora znajduje się pięknie ulokowane duże schronisko Morskie Oko, które jest doskonałą bazą wypadową dla osób zmierzających na Rysy. Tak naprawdę schroniska są tu dwa. Stare, które działa w budynku dawnej wozowni z 1891 roku i Nowe w budynku z 1908 roku. Stare Schronisko jest zresztą najstarszym obiektem noclegowym w całych Tatrach Polskich. I tak, zgodnie z nazwą, wozy konne i bryczki, a później też automobile i samochody z turystami docierały aż do tego miejsca. Dzisiaj dostać się można tutaj już tylko na własnych nogach.
Przez nieco ponad sto lat Morskie Oko było własnością prywatną (najpierw Emanuela Homolacsa, a po nim Władysława Zamoyskiego). Samo jezioro i przyległy do niego teren był niegdyś obiektem międzynarodowego sporu między Galicją, będącą wówczas częścią austriackiej części Austro-Węgier, a Węgrami. Obszar o jaki toczył się zatarg był własnością hrabiego Zamoyskiego. Spór zakończył dopiero wyrok sądu polubownego w Grazu. Podczas rozprawy interesy Galicji i hrabiego Zamoyskiego reprezentował prawnik Oswald Balzer, na którego cześć nazwano później drogę prowadzącą wtedy i obecnie nad Morskie Oko. Galicja domagała się zachowania dotychczasowej granicy, przebiegającej z Rysów granią Żabiego do połączenia Rybiego Potoku z Białą Wodą. Węgrzy natomiast chcieli wytyczenia granicy z Rysów przez Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko wzdłuż Rybiego Potoku do jego połączenia z Białą Wodą. W 1902 roku sąd przyznał ostatecznie Galicji prawa do spornego terytorium. Po I wojnie światowej, kiedy Polska w końcu odzyskała niepodległość, wzdłuż ustalonej przez powyższy sąd granicy wytyczono również granicę polsko-czechosłowacką, która obecnie jako polsko-słowacka obowiązuje do dzisiaj. Bez wątpienia więc wynik tamtego sporu miał zasadnicze znaczenie również później.
Obok jeziora znajduje się pięknie ulokowane duże schronisko Morskie Oko, które jest doskonałą bazą wypadową dla osób zmierzających na Rysy. Tak naprawdę schroniska są tu dwa. Stare, które działa w budynku dawnej wozowni z 1891 roku i Nowe w budynku z 1908 roku. Stare Schronisko jest zresztą najstarszym obiektem noclegowym w całych Tatrach Polskich. I tak, zgodnie z nazwą, wozy konne i bryczki, a później też automobile i samochody z turystami docierały aż do tego miejsca. Dzisiaj dostać się można tutaj już tylko na własnych nogach.
Nieopodal schroniska znajduje się kamień z pamiątkową tablicą, który postawiono tu w setną rocznicę rozstrzygnięcia sporu granicznego o jakim pisałam powyżej.
DROGA OSWALDA BALZERA
Na wspomnianej już Polanie Włosienica znajduje się duży pawilon gastronomiczny, a za drogową serpentyną leśniczówka Wanta.
Dziś droga ta jest znana przede wszystkim z tłumu, a w weekendy wręcz lawiny turystów sunących pod najbardziej znane polskie jezioro i orszaku fasiągów mniej lub bardziej zgrabnie lawirujących pomiędzy nimi. Dla tych wszystkich jednak, którzy wolą trekkingi po górskich szlakach, a nie zdzieranie podeszw na asfalcie, odcinek ten jest smutną, monotonną koniecznością. Wygoda drogi nie będzie natomiast bez znaczenia dla osób pragnących wybrać się na spacer z dzieckiem w wózku lub osoby niepełnosprawnej poruszającej się wózkiem inwalidzkim. Cała trasa Morskie Oko - Palenica Białczańska jest dla nich jak najbardziej przejezdna, a jedynym dyskomfortem może okazać się znaczne nachylenie terenu.
Wzdłuż trasy rozciągają się przyjemne widoki. Widać stąd Opalony Wierch i osławione w nim z powodu częstych lawin żleby: Głęboki, Żandarmerii i Biały, Opalone oraz graniczną Żabią Grań. Nieco bliżej Palenicy Białczańskiej dostrzec można Młynarza, Wysoką i Rysy.
Ciekawym urozmaiceniem tej drogi są spore drewniane, rzeźbione tablice informacyjne. Jest ich w sumie siedem. Prezentują infografiki przedstawiające rzeźbę terenu i inne ciekawostki na temat otaczającego obszaru. Można więc uznać, że Droga Oswalda Balzera stanowi pewnego rodzaju ścieżkę dydaktyczną.
PODSUMOWANIE
Odcinek prowadzący drogą asfaltową, a więc Droga Oswalda Balzera jest tak banalny, że aż żal o nim pisać. Nie wymaga w sumie żadnych większych umiejętności poza samym chodzeniem. Ciągnie się jak flaki z olejem, no i trudność ma na poziomie spaceru po mieście. Dla wygody turystów przewidziano tu też miejsca, gdzie znajduje się całkiem sporo toi toi. Pomimo tego, że droga by do tego zachęcała, to nie wolno poruszać się po niej rowerami, hulajnogami i innymi tego typu wynalazkami. Dopuszczalne są tylko wózki inwalidzkie i dziecięce. Nie wolno również wprowadzać psów.
Warto też mieć na uwadze coś innego, ponieważ Palenica Białczańska to jeden z najbardziej popularnych punktów startowych w całych Tatrach, a Morskie Oko i Dolina Pięciu Stawów Polskich są najpopularniejszymi chyba celami rodzinnych wycieczek, to trzeba się przygotować na to, że podczas spaceru towarzyszyć będą nam tłumy. No i pisząc tłumy mam na myśli naprawdę tłumy. Jeżeli tego nie chcecie, to pozostaje wstać wcześnie o godzinie jaka nie istnieje i zameldować się na starcie nim zaczną piać koguty - a i to nie zawsze będzie wystarczało, bo takich sprytnych rannych ptaszków będzie zapewne wielu. Niemniej, będzie wtedy ludzi zdecydowanie mniej. Na pocieszenie dodam jednak, że asfaltówką (akurat w tym przypadku) przynajmniej w jedną stronę idziemy tylko do Wodogrzmotów Mickiewicza, czyli niespełna 3 kilometry. Powrót z Morskiego Oka oznacza już jednak konieczność spaceru wśród setek innych turystów aż do Palenicy.
Warto też mieć na uwadze coś innego, ponieważ Palenica Białczańska to jeden z najbardziej popularnych punktów startowych w całych Tatrach, a Morskie Oko i Dolina Pięciu Stawów Polskich są najpopularniejszymi chyba celami rodzinnych wycieczek, to trzeba się przygotować na to, że podczas spaceru towarzyszyć będą nam tłumy. No i pisząc tłumy mam na myśli naprawdę tłumy. Jeżeli tego nie chcecie, to pozostaje wstać wcześnie o godzinie jaka nie istnieje i zameldować się na starcie nim zaczną piać koguty - a i to nie zawsze będzie wystarczało, bo takich sprytnych rannych ptaszków będzie zapewne wielu. Niemniej, będzie wtedy ludzi zdecydowanie mniej. Na pocieszenie dodam jednak, że asfaltówką (akurat w tym przypadku) przynajmniej w jedną stronę idziemy tylko do Wodogrzmotów Mickiewicza, czyli niespełna 3 kilometry. Powrót z Morskiego Oka oznacza już jednak konieczność spaceru wśród setek innych turystów aż do Palenicy.
Mniej więcej w połowie trasy pomiędzy Włosienicą, a Wodogrzmotami Mickiewicza z powodu dużej zmiany wysokości przebieg drogi z prostego przechodzi w kilka serpentyn. Ślimaka tego można jednak ominąć i wykorzystać skrót przez las, który wiedzie wąską ścieżką po kamiennych schodach.
Dalszy odcinek, a więc trasa Doliną Roztoki aż do Wielkiej Siklawy to już zupełnie inne klimaty. Jest ona co prawda szeroka i wygodna, ale sporo tu już kamieni. Ze względu na pokonywane przewyższenie i stopnie, wymaga też dość dobrej kondycji. Samo końcowe podejście pod Wielką Siklawę poprowadzone jest po długim pasie wygładzeń polodowcowych. Danielki swoją nazwę zawdzięczają przewodnikowi tatrzańskiemu Janie Gąsienicy Danielowi, który właśnie tutaj w 1924 roku poślizgnął się i zginął. Dla osób, które nigdy wcześniej w podobnym terenie nie chodziły, miejsce to może okazać się trudne. Przy odrobinie wprawy i chęci jest jednak do pokonania dla wszystkich mniej więcej sprawnych, również dla dzieci. Uważać jednak trzeba w deszczowe lub chłodne dni, gdyż kamienie mogą być mokre i śliskie. Są one bardzo gładkie (jak sama nazwa zresztą wskazuje) dlatego ważyć trzeba każdy krok aby się po prostu nie zesunąć, a spać jest rzecz jasna gdzie. Gdyby ktoś miał potrzebę ominięcia tego miejsca, to jest taka możliwość. Mniej więcej przy stacji wyciągowej jest wejście na czarny szlak (tzw. wariant zimowy), który trawersem omija Wyżnią Kopę i prowadzi obok Niżniej Kopy wprost do schroniska. Dlatego jeśli pogoda jest podła lub ktoś po prostu nie czuje się zbyt pewnie, to warto skorzystać z tej ścieżki.
Dalszy odcinek, a więc trasa Doliną Roztoki aż do Wielkiej Siklawy to już zupełnie inne klimaty. Jest ona co prawda szeroka i wygodna, ale sporo tu już kamieni. Ze względu na pokonywane przewyższenie i stopnie, wymaga też dość dobrej kondycji. Samo końcowe podejście pod Wielką Siklawę poprowadzone jest po długim pasie wygładzeń polodowcowych. Danielki swoją nazwę zawdzięczają przewodnikowi tatrzańskiemu Janie Gąsienicy Danielowi, który właśnie tutaj w 1924 roku poślizgnął się i zginął. Dla osób, które nigdy wcześniej w podobnym terenie nie chodziły, miejsce to może okazać się trudne. Przy odrobinie wprawy i chęci jest jednak do pokonania dla wszystkich mniej więcej sprawnych, również dla dzieci. Uważać jednak trzeba w deszczowe lub chłodne dni, gdyż kamienie mogą być mokre i śliskie. Są one bardzo gładkie (jak sama nazwa zresztą wskazuje) dlatego ważyć trzeba każdy krok aby się po prostu nie zesunąć, a spać jest rzecz jasna gdzie. Gdyby ktoś miał potrzebę ominięcia tego miejsca, to jest taka możliwość. Mniej więcej przy stacji wyciągowej jest wejście na czarny szlak (tzw. wariant zimowy), który trawersem omija Wyżnią Kopę i prowadzi obok Niżniej Kopy wprost do schroniska. Dlatego jeśli pogoda jest podła lub ktoś po prostu nie czuje się zbyt pewnie, to warto skorzystać z tej ścieżki.
Pomimo tego, że trasa Doliną Roztoki wiedzie szeroką drogą, to osoby z lękiem wysokości mogą mieć problem z jej przejściem. Wschodnie zbocza doliny opadają bowiem dość stromo tworząc wrażenie przepaści. W paru miejscach ściany zaczynają się tuż za krawędzią ścieżki. Trzeba uważać i kontrolować zwłaszcza dzieci, aby nie oddalały się poza wyznaczony szlak i nie zbliżały się do krawędzi (łatwo bowiem o obsunięcie się gruntu pod nogami).
Droga w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, którą wyznaczono obok tatrzańskich jezior jest bardzo malownicza i naprawdę przyjemna. Nie nastręcza większych problemów. Idzie się chodnikiem po równych, płaskich kamieniach.
Nieco gorzej jest w okolicach Świstowej Czuby i Świstówki Roztockiej. Idąc od Świstowej Czuby trzeba być uważnym, aby nie pomylić szlaku. Jeszcze do lat 50-tych droga prowadziła bowiem nieco inaczej, przez Świstowy Przechód. Była krótsza, jednak znacznie trudniejsza i bardziej niebezpieczna. Zginęło tutaj kilkanaście osób. Do teraz zresztą zdarzają się w tym miejscu wypadki śmiertelne z udziałem turystów, którzy pobłądzili. Nie jest to zresztą bardzo trudne, zwłaszcza zimą, gdyż stary szlak nie uległ jeszcze zatarciu. Widać go zresztą doskonale do teraz, więc nieuważni i nieświadomi piechurzy biorą go czasem za skrót i idą nim, zupełnie nie wiedząc w co się pchają.
Tak czy siak, przejście również nowym szlakiem wymaga nieco uwagi, gdyż trasa jest dość trudna. Świstówka Roztocka jako dolina wyżłobiona przez lodowiec jest kamienista i piarżysta. Pełna jest nagromadzonych okruchów skalnych, które odpadły od stromego zbocza górskiego. Sporo tu luźnych kamieni obsuwających się spod nóg, dlatego przejście jej zdecydowanie nie należy do najwygodniejszych. Łatwo tu o zakleszczenie stopy pomiędzy kamlotami lub upadek na gibających się skałkach. Pamiętać też należy o tym, że nagle pojawiają się tu urwiska i pionowe niemal ściany. Zdecydowanie więc należy trzymać się wyznaczonej drogi oraz uważać zwłaszcza podczas robienia zdjęć i mijania się z osobami idącymi z naprzeciwka. Jednym z trudniejszych miejsc na tym fragmencie jest Głęboki Żleb przecinający szlak. Zwłaszcza przy natłoku turystów i pośpiechu łatwo tu o błąd i poślizgnięcie się na gładkich kamieniach dość stromego skalistego urwiska. Ewentualny deszcz lub opady śniegu mogą dodatkowo zwiększyć tu poziom trudności. Jednak przy zachowaniu należytej uwagi jest to miejsce zdatne do pokonania.
Trasa absolutnie nie nadaje się do przejazdu wózkami dziecięcymi i inwalidzkimi. Nie jest też wskazana dla osób poruszających się o kulach, choć bardzo zdeterminowana osoba pewnie jest w stanie to zrobić - historia zna kilka takich przypadków, co oczywiście absolutnie podziwiam.
Droga w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, którą wyznaczono obok tatrzańskich jezior jest bardzo malownicza i naprawdę przyjemna. Nie nastręcza większych problemów. Idzie się chodnikiem po równych, płaskich kamieniach.
Nieco gorzej jest w okolicach Świstowej Czuby i Świstówki Roztockiej. Idąc od Świstowej Czuby trzeba być uważnym, aby nie pomylić szlaku. Jeszcze do lat 50-tych droga prowadziła bowiem nieco inaczej, przez Świstowy Przechód. Była krótsza, jednak znacznie trudniejsza i bardziej niebezpieczna. Zginęło tutaj kilkanaście osób. Do teraz zresztą zdarzają się w tym miejscu wypadki śmiertelne z udziałem turystów, którzy pobłądzili. Nie jest to zresztą bardzo trudne, zwłaszcza zimą, gdyż stary szlak nie uległ jeszcze zatarciu. Widać go zresztą doskonale do teraz, więc nieuważni i nieświadomi piechurzy biorą go czasem za skrót i idą nim, zupełnie nie wiedząc w co się pchają.
Tak czy siak, przejście również nowym szlakiem wymaga nieco uwagi, gdyż trasa jest dość trudna. Świstówka Roztocka jako dolina wyżłobiona przez lodowiec jest kamienista i piarżysta. Pełna jest nagromadzonych okruchów skalnych, które odpadły od stromego zbocza górskiego. Sporo tu luźnych kamieni obsuwających się spod nóg, dlatego przejście jej zdecydowanie nie należy do najwygodniejszych. Łatwo tu o zakleszczenie stopy pomiędzy kamlotami lub upadek na gibających się skałkach. Pamiętać też należy o tym, że nagle pojawiają się tu urwiska i pionowe niemal ściany. Zdecydowanie więc należy trzymać się wyznaczonej drogi oraz uważać zwłaszcza podczas robienia zdjęć i mijania się z osobami idącymi z naprzeciwka. Jednym z trudniejszych miejsc na tym fragmencie jest Głęboki Żleb przecinający szlak. Zwłaszcza przy natłoku turystów i pośpiechu łatwo tu o błąd i poślizgnięcie się na gładkich kamieniach dość stromego skalistego urwiska. Ewentualny deszcz lub opady śniegu mogą dodatkowo zwiększyć tu poziom trudności. Jednak przy zachowaniu należytej uwagi jest to miejsce zdatne do pokonania.
Trasa absolutnie nie nadaje się do przejazdu wózkami dziecięcymi i inwalidzkimi. Nie jest też wskazana dla osób poruszających się o kulach, choć bardzo zdeterminowana osoba pewnie jest w stanie to zrobić - historia zna kilka takich przypadków, co oczywiście absolutnie podziwiam.
Warto pamiętać też o tym, że w Dolinie Pięciu Stawów i okolicy jest problem z zasięgiem telefonów komórkowych. Natomiast w okresie zimowym (od 1 grudnia do 15 maja) szlak przez Świstówkę Roztocką jest zamknięty dla ruchu turystycznego ze względu na duże zagrożenie lawinowe.
Rzeczywisty czas przejścia całej trasy, tempem naprawdę spacerowym i spokojnym, zamknął się w czasie 11:15 h. Na szlak w Palenicy Białczańskiej weszliśmy o 7:45, natomiast wycieczkę zakończyliśmy o 19:00 w dokładnie tym samym miejscu. Najdłuższe postoje były w schroniskach. W Dolinie Pięciu Stawów było to 0:50 h, a w Schronisku Morskie Oko 0:20 h. Poza nimi było kilka kilkuminutowych przerw na photostopy i krótkie odpoczynki. Po ich uwzględnieniu, można więc przyjąć, że realny czas samego marszu był dłuższy o około 0:30 h od tego zliczonego według mapy.
Stopień trudności
Technicznie: łatwy, średni, trudny, bardzo trudny (przy Danielkach i przejściu przez Świstówkę trudny)
Kondycyjnie: spacerowy, średni, wymagający, ekstremalny
Ekspozycja: brak, niewielka, średnia, znaczna (tylko miejscami, przy krawędziach ścieżek)
Ułatwienia: brak, inne
OPISANE PANORAMY
Widok z Doliny Roztoki
Widok z okolic Wielkiej Siklawy i przełomu Doliny Roztoki
Widok z Doliny Pięciu Stawów Polskich
Widok ze Świstówki Roztockiej i Świstowej Czuby
Widok z Morskiego Oka i Drogi Oswalda Balzera
PAMIĄTKOWE PIECZĄTKI
Z prezentowanej wycieczki można zdobyć kilka pamiątkowych pieczątek. Stemple są dostępne w kasie TPN przy wejściu na szlak na Palenicy Białczańskiej, w informacji turystycznej TPN przy Wodogrzmotach Mickiewicza (dwie różne) oraz w Schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich (trzy różne) i w Schronisku Morskie Oko.
Komentarze
Prześlij komentarz